No events |
Do wyboru były trasy:
TRASA A - dzienny, indywidualny marsz/bieg na orientację na dystansie 50 km (w trzech etapach o długości 25 km + 15 km + 10 km) w czasie 12 godz.
TRASA C ? dzienna, indywidualna rowerowa jazda na orientację na dystansie 100 km (w dwóch etapach odługości 71 km + 35 km) w czasie 12 godz.
TRASA E - dzienny/nocny, zespołowy (2 osoby) rajd przygodowy na dystansie 115 km (w czterech etapach: 71 km rowerowa jazda na orientację (w tym odcinek specjalny - OS) + 20 km pływanie kajakiem na orientację + 10 km marsz/bieg na orientację + 15 km marsz/bieg na orientację + zadanie specjalne (ZS) ? Pamięciówka w czasie 20 godz.
Nas oczywiście najbardziej interesowała trasa C-rowerowa. Do udziału w imprezie zgłosiło się 56 rowerzystów, wśród których nie zabrakło rajdowych wyjadaczy, że wymienię między innymi Pawła Brudno, Piotrka Buciaka, Bartłomieja Bobera, Andrzeja Dzicha i Roberta Bobińskiego 'Boba', Krzysztofa Wiktorowskiego 'Wikiego'.
Piątkowy wieczór mija spokojnie, może nie dla wszystkich ;) Burza ma problemy z zabytkowym łańcuchem w swoim rowerze i postanawia zamienić go na nowy. Okazuje się jednak, że ma tak zębatki zjechane, że nowy łańcuch przeskakuje, i postanawia założyć znowu stary. Zajmuje mu to w sumie około 4 godzin, a wynik jest taki ze ma w rowerze swój stary łańcuch i kilka ogniw z łańcucha Andrzeja Dzicha.
Sobotnia pogoda nie zapowiada się dobrze, z rana pada mały deszcz. Postanawiam jechać ubrany na krótko, ale po zastanowieniu pod koszulkę zakładam jednak potówkę z długim rękawem. Start naszej trasy wyznaczony jest na 9, przed nami startują piechurzy oraz uczestnicy trasy ekstremalnej. Ustawiamy się w szeregu przed szkołą i 5 minut przed startem otrzymujemy mapy. W pierwszym etapie mamy do znalezienia obowiązkowo punkt 1 a następnie punkty A, B, C, D, E, F, G, H, K oraz 3 punkty Odcinka Specjalnego w dowolnej kolejności 'scorelauf', następnie punkt 14 na przepaku w Szuminie gdzie otrzymamy mapę na drugi etap.
Punkt pierwszy nie stwarza żadnych problemów chmara rowerzystów pędzi w tym samym kierunku i po prostu jadę ze wszystkimi. Podbijamy karty i lasem dojeżdżam z kilkoma kolegami do wsi Burakowskie. Przecinamy asfalt i już jesteśmy w Samotrzasku gdzie skręcamy w leśna przecinkę i jesteśmy obok punktu K. Chcąc oszczędzić trochę czasu postanawiam jechać lasami do Łosiewic, dalej ciągle na północ przecinkami aż docieram w pobliże 125 i 126 kwartału leśnego. Gdzieś tutaj jest punkt F, szczyt górki. Znajduję punkt i gdy zjeżdżam z górki zauważam kilku rowerzystów, których kieruję na szczyt górki.
Patrzę na mapę wydaje mi się, że najlepszym wyjściem jest zdobycie punktów pochowanych na trasie Odcinka Specjalnego. Na mapie narysowana jest tylko trasa przejazdu wzdłuż rzeczki Dzięciołek, gdzieś tutaj schowane są 3 punkty. W okolice OS dojeżdżam jadąc jakimiś szlakami pieszymi, przeprawa przez Reczkę i zaczynam skrupulatne obserwowanie okolic w poszukiwaniu lampionów. Nie ustrzegam się błędu i jednego z punktów nie znajduję. Spotykam rowerzystów, którzy wracają w poszukiwaniu tego punktu. Ja postanawiam jechać dalej, w końcu 20 minut kary za brak punktu na odcinku specjalnym to nie tak dużo. Docieram wraz z kilkoma rowerzystami do starego asfaltu i po krótkiej nim jeździe skręcamy w prawo na łąki w okolicach wsi Zieleniec. Gdzieś tutaj, na kładce nad kanałem jest punkt G. Stoimy na łące i rozglądamy się. Nagle zauważam jakiś biało-czerwony przedmiot około 100-150 metrów od nas. Wsiadamy na rowery i już po chwili jesteśmy na punkcie. Z punktu G przez Zieleniec, przecinając drogę nr 628, po której nie możemy się poruszać pod groźba dyskwalifikacji, dojeżdżamy w okolice punktu H, skręcamy w przecinkę i po dość długim podjeździe kolejny punkt zdobyty. Jadę dalej do wsi Drak a potem lasem w stronę punktu B, tu na krótko tracę orientację, ale dzięki ponumerowanym słupkom kwartałów leśnych wszystko wraca do normy. Do punktu dojeżdżam trochę z innej strony niż pozostali, ale i tak jest dobrze. Czas teraz na mały odpoczynek na trochę lepszej nawierzchni drogi, można sięgnąć po bidon i coś do jedzenia. Przed sobą widzę jakiegoś rowerzystę, to Piotr Buciak , tegoroczny zdobywca Harpagana. Koncentruję się na tym ani nie stracić go z zasięgu wzroku, bo o dogonienie i utrzymanie koła jest trudno. Gdy docieram do wsi Sadoleś widzę Piotrka jak coś robi przy rowerze, okazuje się, że pękła mu szprycha. Po kolejnym przecięciu drogi 628 za wsią Zajezierze w małym lasku jest punkt C, cmentarz kolonistów niemieckich. Tam przy nagrobku wisi lampion, podbijam kartę wyjeżdżam z lasu i widzę Bartłomieja Bobera w towarzystwie innego rowerzysty, jadą w inną stronę niż ja, pewnie ich plan dotarcia do punktu D jest inny. Ja jadę do Sadownego, właśnie gdzieś tam spotykam znajomych Andrzeja Dzicha i Roberta Bobińskiego, potem skręcam w prawo na Zarzetkę i w okolicach Ociętego trochę w lewo i potem znowu w prawo na Grabiny. Punkt jest gdzieś na tyłach wsi.
Jadę przez czyjeś gospodarstwo, na dość rozległych podmokłych łąkach widzę kilku rowerzystów poruszających się mniej więcej w moim kierunku. Jakoś jednak nigdzie nie mogę zauważyć charakterystycznego lampionu, to pewnie kara za to, że nie czytam opisów punktów. Patrzę na mapie a tu jak wół napisane: D-35 dąb, pomnik przyrody. Płn- zach róg gospodarstwa. Utrudniony dostęp (płoty). Okazuje się, że patrząc na łąki dąb zostawiłem za sobą o jakieś 30 metrów. Po podbiciu karty ruszam w kierunku zachodnim. W międzyczasie dowiaduję się od kogoś o dokładnym położeniu punktu z OS, którego nie miałem. Postanawiam nadłożyć trochę drogi i go zdobyć. Właśnie tutaj chyba popełniłem błąd, trzeba było sobie go odpuścić, bo na znalezienie straciłem dużo więcej niż 20 minut kary, którą bym dostał za brak tego punktu. Pogmatwało to także trochę plany zdobywania kolejnych punktów po znalezieniu punktu na OS przez Zakurze dojechałem do Brzózy gdzie skręciłem na północ w stronę brodu na rzeczce Ugoszcz gdzie miał być punkt E. Bród był, szeroki na kilkanaście metrów i niewiadomo jak głęboki. Bez zastanowienia, przypominając sobie, że stałem w kolejce w Supraślu zamiast iść przez wodę, wchodzę do wody na środku jest
prawie do pasa;), ale w sumie to dobrze, bo się trochę ochłodziłem, zrobiło się bowiem bardzo ciepło i słonecznie. Punkt podbity, dwóch wędkarzy patrzy na mnie jak na jakieś Ufo, i jadę dalej na punkt A. Dojeżdżam do drogi wzdłuż wału przeciwpowodziowego na Bugu. I teraz okazuje się, że muszę drogę na punkt A pokonać w obie strony, bo większość rowerzystów z punktu D jechała na A, następnie E zdobywała po drodze na przepak na punkcie 14 w Szuminie. Bez większych problemów znajduję punkt A schowany nad oczkiem wodnym. Wjeżdżam na wał, aby wrócić tą samą droga, którą tu przyjechałem i widzę po drugiej stronie na łąkach rowerzystę a przed nim jeszcze dwóch, wołam, że punkt jest tutaj i odjeżdżam. Droga jest dobra i prosta, można pocisnąć. Wyprzedzam po drodze kilka osób, większość chyba z trasy Ekstremalnej. Dojeżdżam w pobliże Szumina, na drzewach namalowany jest szlak rowerowy i domyślam się, że prowadzi w pobliżu wiaty turystycznej gdzie jest punkt 14, przepak i gdzie otrzymam mapę na drugi etap.
W Szuminie piję wodę, napełniam bidon, otrzymuję kolejna mapę. Przy okazji dowiaduję się, że jestem aktualnie na 9 miejscu, Burzy ani Wikiego jeszcze nie było. Patrzę na mapę w skali 1: 50 000, do zdobycia jest 10 punktów w kolejności obowiązkowej. Punkt pierwszy trafiam bezbłędnie dzięki ponumerowanym słupkom kwartałów leśnych. Do 2 dojeżdżam trochę dłuższą, ale pewna drogą. Kolejna przeprawa przez wodę, szersza niż n punkcie E, ale woda nie sięga nawet kolan. Wracając z punktu w stronę mostu na Liwcu spotykam Wikiego z kilkoma kolegami. Punkt 3 także bezproblemowo, przepust nad jakimś rowem. Podobno niektórzy mieli problemy z namierzeniem czwórki, mi udało się to bezproblemowo. Na punkt 5 jadę przecinkami i namierzam go po raz kolejny dzięki słupkom. Także na 6 nie jadę drogami tylko leśnymi przecinkami. Wspinam się na górkę i szukam punktu, ma być gdzieś na granicy kultur. Z szóstki przez osadę Gać kieruję się w stronę 7, i tutaj popełniam błąd. Skręcam za wcześnie i szukam punktu nie na tej polanie, co trzeba. Wracam trochę do drogi, którą tutaj dojechałem i zauważam Wikiego wraz z kilkoma kolegami. Dołączam się do peletoniku i jedziemy razem dalej. Punkt był blisko, kasujemy karty i śmigamy do Naoliwia a potem skręcamy nad rzekę Liwiec gdzie przy oczku wodnym ma być 8, przejeżdżamy przez most i skręcamy w lewo by znaleźć 9. Trzeba przyznać, że śmieci tam, co niemiara: / Następnie przez Koszelankę i obok ośrodka wypoczynkowego w Starych Łazach jedziemy na 10. To już ostatni punkt na tej mapie i wracamy do pierwszej mapy, na której mamy jeszcze do znalezienia punkty 15 i 16. Jedziemy tam pięcioosobową grupką, którą prowadzi Wojtek Wasilewski nr 152. przed punktem 15 rozdzielamy się, ja z Wikim przechodzimy na drugą stronę rowu, podobnie czyni dwójka z trasy ekstremalnej < o ile się nie mylę była to Karolina Kurajk z kolegą. Niesiemy rowery przez gęsty las, coś jest nie tak. Wracamy z
Wikim w stronę rowu i posuwamy się wzdłuż niego. Nie da się jechać, ciągniemy, niesiemy, prowadzimy rowery dość długi dystans. Wiki jak zwykle w dżinsach nie odczuwa tej drogi jak ja. Pokrzywy, patyki, krzaczory i gałęzie niemiłosiernie kaleczą mi nogi. Docieramy do zaimprowizowanej przeprawy przez rów a tu niespodzianka, nasi koledzy już wracają z punktu. Biegniemy z Wikim, kasujemy karty, szybka przeprawa po jednej kruchej gałęzi nad rowem i gonimy resztę. W Nowych Łazach już jesteśmy znowu w pięciu. Nie patrzę już wcale na mapnik, jadę tam gdzie wszyscy. Dojeżdżamy do ostatniego punktu rajdu nr 16 w trakcie kasowania dołącza do nas Wojtek Burzyński 'Burza', nie ma wszystkich punktów, miał na trasie problemy z rowerem. Sprawdziły się wcześniejsze przewidywania, z pewnie łańcuch strzeli, a naprawa bez skuwacza nie jest łatwa, i złapał gumę, wymienił dętkę, ale pompka odmówiła posłuszeństwa. Z 16 wyjeżdżamy szybkim tempem i przez głowę przebiega mi myśl, że zaraz zacznie się ściganie do mety. Nie stało się tak i równym dość mocnym tempem jechaliśmy wszyscy, przed metą ktoś rzucił hasło, że wjeżdżamy razem z tym samym czasem i tak się stało. Czas 10 godzin i 8 minut. Na liczniku prawie 130 km. Dowiadujemy się, na razie nieoficjalnie, że jesteśmy około 10 miejsca.
Na mecie tradycyjne oddanie kart startowych, fotki, pierwsze wrażenia. Jakiś czas potem dojeżdża Burza, którego zgubiliśmy w drodze do mety. Organizator przygotował pyszne jedzonko na mecie. Banany, drożdżówki i niezaprzeczalnie wyśmienita pomidorówka z ryżem. Zjedliśmy z Burzą po 4 Porcje:) popiliśmy to wszystko zupą chmielową i marsz do śpiworów, bo jutro powrót do domu. Rano szybkie pakowanie się i wyjazd. Postanowiliśmy z Wojtkiem jechać rowerami do Małkini a potem się zobaczy. W Małkini wsiadłem w pociąg a Burza planował samotna podróż do Białegostoku rowerem, oczywiście plany skończyły się na tym, że wsiadł do pociągu w Czyżewie, po raz kolejny łańcuch się skończył a na domiar złego nie miał skuwacza, chociaż chciałem mu dać swój.
Impreza bardzo mi się spodobała i myślę, że to nie był mój ostatni w niej udział. Mapy dobrze odwzorowywały teren, tak, więc nie powtarzała się sytuacja z Harpagana gdzie czasami mapa miała mało wspólnego z rzeczywistością. Ciekawym urozmaiceniem, moim zdaniem było zrobienie odcinka specjalnego oraz połączenie ze sobą dowolności w kolejności zdobywanych punktów 'scorelauf' z kolejnością obowiązkową. Pierwszy sposób dość dobrze moim zdaniem pozwolił na rozrzucenie stawki w terenie i rozwiązanie problemu tramwajów i peletonów. Co do terenów, na których rozegrała się rywalizacja to naprawdę są godne polecenia. Było wszystko to, co jest potrzebne na dobrym rajdzie, piasek wyżej kostek, leśne gęstwiny, górki, pagórki, trochę asfaltów, dróg szutrowych, łąk, grzęzawisk i bagienek. Przeprawy wodne były miłym urozmaicenie po jeździe w kurzu i pyle. Piękne widoki nad Bugiem, w szczególności w trakcie przejazdu z punktu 14 w Szuminie na punkt 1. Jedynym utrapieniem były chmary komarów, przed którymi jedyna ucieczką było nie zatrzymywanie się nigdzie na dłużej niż 3 sekundy. Z mimo wylania na siebie ponad pół butelki preparatu przeciw komarom gryzły jakby były specjalnie namówione przez organizatorów w celu uprzykrzania nam życia.
Według wstępnych wyników zająłem 9 miejsce na 56 zawodników. Wszystkie punkty, a było ich 26 znalazło 13 zawodników, 38 zmieściło się w limicie czasu wynoszącym 12 godzin, pozostali nie zostali sklasyfikowani mimo tego, że około 10 osób spóźniło się na metę 2 minuty!
Chciałbym także podziękować organizatorom za zorganizowanie wspaniałej imprezy i pozdrowić wszystkich, których spotkałem na trasie i w bazie zawodów. W szczególności Burzy, za namówienie mnie na wyjazd, Wikiemu i kolegom za wspólne zdobywanie ostatnich punktów, koledze który podpowiedział mi, gdzie jest ukryty punkt na OS. Niestety nie robiłem zdjęć, nie było czasu tak szybko zasuwałem, zdjęcia pochodzą z niżej wymienionych linków, gdzie znajdują się całościowe galerie i relacje.
http://yama02.enetia.pl/Dymno/2009/html1/index.html
http://picasaweb.google.com/Pawel.Antoni.Pakula/DYMnO2009#
http://yama02.enetia.pl/Dymno/2009/html5/index.html
http://picasaweb.google.pl/bikemavic/8100509DyMnO#
http://mavic.bikestats.pl/index.php?did=178785#comment111453
Komentarze
Relacja przypomniała mi jak było fajnie
Jak czytam o tych wszystkich zerwanych łańcuchach, połamanych szprychach i złapanych gumach, to tak się zastanawiam, kiedy i mnie licho dopadnie.
Pozdrawiam
odnalezienie punktu G to była kulminacja tych zawodów, hahaha
Jeszcze jedno, najważniejsze, że znalazłeś PUNKT G
http://www.trepklub.waw.pl/Dymno/DMnO_2009_C.pdf